piątek, 27 października 2017

Muzyka do pisania i czytania #4 - Płynąc galeonem przez "Biały kanion"


Czasami już tak pisarz ma, że napotyka na "ścianę", niewidzialną barierę, której ni jak nie idzie przeskoczyć, ni obejść, ni się pod nią podkopać.

Miałem taki moment np w przypadku scen przejęcia szwedzkiego galeonu, gdy maszt wędruje polska flaga.
Wszystko z jednej strony niby było od dawna już dobrze obmyślone, przemyślalem ten motyw tysiąc razy, ino... no jakoś słowa nie chciały się pisać.
W takich chwilach jedyną siłą ratującą autora i rozbijającą każdy mur jest muzyka. No dobra... muzyka nie zawsze pomaga, czasem blokady są większego rodzaju, i żadna najspokojniejsza czy najbardziej energiczna nuta nic na to nie poradzi.

W tym jednak przypadku, za sprawą ścieżki z "Biały kanion" ( 1958 ) udało mi się wybrnąć z opresji.

Westerny nigdy jakoś nie mogły narzekać na brak dobrej muzyki. Można za nimi nie przepadać, można ich nie lubić - spaghetii-klasyki Sergio Leone do tej pory mają swoich zagorzałych krytyków - ale nie można przejść obojętnie od melodii jaka im towarzyszyła.
Jest w niej po prostu coś niezwykłego, że nie trzeba być fanem kowbojów czy indian by poczuć zew przygody, by przenieść się w krainy jakie już nie istnieją, by przemierzać cudne krajobraze z końskiem siodła lub czterokołowego wozu.

Co więcej, muzykę tą często wykorzystuje się i przy bardziej współczesnych filmach. Nie musiałem oglądać "Big Country" by usłyszeć motyw przewodni, wynalazłem go w jak najbardziej niewesternowej komedii  "To już jest koniec" z Simonem Peggiem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz