wtorek, 6 marca 2018

Muzyka do pisania i czytania # 5 - Czyli o tym, że nawet Korsarz ma w sobie coś z Superbohatera :)


Wydawałoby się, że XVII-wieczny wojownik morza nie może mieć nic wspólnego z amerykańskimi superbohaterami Marvela, a jednak!
Każdy uniwersalny bohater, obojętnie z jakiej by nie pochodził epoki i kraju, ma w sobię ten sam pierwiastek, te same geny, które nosi wiele innych tak odmiennych postaci.
Jednym z owych podobieństw - klasyka! - jest DROGA BOHATERA, czyli rzecz o tym jak to się stało, że ktoś początkowo kompletnie nieważny i nieznany, nijaki, urósł nagle do rangi herosa ratującego świat i podziwianego przez ogół ludności.
Genezę tę wielokrotnie mogliśmy obserwować śledząc losy czy to Robin-Hooda,  D'Artagnana, Spider-Mana i wielu wielu innych.  Jeśliby im się zresztą przyjrzeć i porównać, okazałoby się, że są do siebie podobne niczym dwie krople wody.
Dlatego też od czasu do czasu fajnie jest zobaczyć coś nowego i totalnie oryginalnego, takiego jak droga do sławy Kapitana Ameryki, która w filmie Joe Johnstona przyjęła formę... musicalu!
Jest to dla mnie zresztą najlepszy fragment samego filmu. Piękna muzyka, piękne kobiety i geneza superherosa przedstawiona w krótkim montażu, ale który jednak zawiera w sobie absolutnie wszystko czego bohaterowi potrzeba ;)
Dlatego też scena ta była dla mnie wielką inspiracją przy pisaniu Korsarza.
Oczywiście trudno byłoby przenieść musicalowe popisy z lat 40. w czasy XVII wieku. Niemniej ze wszystkiego można i należy czerpać pomysły i dlatego odrobina Kapitana Ameryki trafiła także na karty korsarzowej powieści :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz