niedziela, 11 marca 2018

Muzyka do pisania i czytania #8 - Marsz Luftwaffe z "Bitwy o Anglię"


Nie sięgać po klasykę kina wojennego pisząc własny cykl w pewnym sensie wojenny, byłoby równoznaczne z odkrywaniem Ameryki.

Tymczasem licząca sobie już dobre pół wieku "Bitwa o Anglię" nadal trzyma bardzo dobrze ( w przeciwieństwie do wielu innych podobnych produkcji ) i gdyby wypuszczono ją do kin nawet dzisiaj potrafiłaby wbijać w fotel lepiej niż popularna obecnie "Dunkierka".



Jednym co sprawa, że "Battle of Britain" jest tak świetną produkcją była absolutnie genialna muzyka, praktycznie nie rozstająca się ani na chwilę z widzem, świetnie podkreślająca np sceny powietrznych bitew, ale także i momenty nadziei i dramatów, które bez tegoż podkładu nie prezentowałyby się zapewne aż tak dobrze.

To właśnie przede wszystkim muzyka sprawia, że widząc na niebie formację kilku niemieckich bombowców czujemy się jakby leciała ich cała chmara.


Inna ścieżka znakomicie podkreśla trwogę gdy widzimy zabitych członków obłsugi naziemnej.

Jeszcze inny zniewala gdy płomienie obejmują pilota jednego z myśliwców.

Z kolei melodie rodem z balu czy jarmarku świetnie podkreślają początkowe wysokie morale lotników Lutwaffe, którzy do tamtej pory wygrywali bitwę za bitwą, a wojna była dla nich niczym spacerek...

Takich momentów jest naprawdę wiele i uwielbiam do nich wracać.

Jednak tym najbardziej szczególnym, moim ulubionym w całej tej produkcji, jest sam prebojowy opening filmu, tj. scena wizytacji niemieckiego wysokiego oficera w bazie lotnictwa.

Genialna muzyka kontrastuje z ukazanymi nam chwilę wcześniej w prologu obrazami z plaż Dunkierki, gdzie przypieczętował się los pokonanej Francji i ( wydawałoby się ) runęły nadzieje Anglików, którzy porzucili cały swój sprzęt wojenny, stając się praktycznie bezbronnymi w perspektywie nieuchronnej niemieckiej inwazji.


Tymczasem, dla odmiany, Niemcy niemalże aż lśnią!

Wspaniałe samoloty, wspaniałe samochody, wspaniałe mundury, wspaniałe miny, wspaniała żołnierska postawa, wpasniała organizacja.

Te kilka zaledwie minut obrazu połączonego z dźwiękiem lepiej ukazuje nam czym była Luftwaffe w swych najlepszych latach niż wszystkie inne filmy fabularne czy dokumentalne razem wzięte.

A przynajmniej takie wrażenie można odnieść z "Bitwy o Anglię" - widzimy zdobywców, którzy zdają się być bardziej niż pewni siebie, a którym jednocześnie woda sodowa nie uderzyła jeszcze do głowy, dzięki temu, że wszyscy mimo sukcesu działają nadal niczym trybiki w zegarku...

...bo i jak widać wiecznie jest coś do roboty - podbicie Francji nie oznacza dzwonka na przerwę, i zniszczone mosty muszą zostać błyskawicznie naprawione, opuszczone przez dawnych gospodarzy koszary muszą zostać uporządkowane i zamienione w bastion godny niemieckiej nacji, a na lotniskach już stoją w perfekcyjnym rządku latające maszyny, gotowe do kolejnych kampanii i kolejnych podbojów...



Co warto odnotować, w scenie tej nie tylko po mistrzowsku wykorzystano muzykę, ale także i zdjęcia, montaż oraz logistykę.

Filmowcy nie mieli bowiem wcale do dyspozycji wielkiej liczby samolotów, toteż wyłącznie ich spryt i wysiłek sprawił, że mamy wrażenie jakby Luftwaffe posiadało tu setki sztuk.

Po prostu te same samoloty wielokrotnie przestawiano z miejsca na miejsce, lub objeżdżano je po ileś razy kamerując wszystko z innych miejsc i innych kątów.

Ot, "magia kina" :)


W każdym razie, ten krótki kawałek z "Bitwy o Anglię" zainspirował mnie do napisania podobnych scen do Korsarza... a przynajmniej bardzo mi zależało, by jakoś go wykorzystać w moim cyklu i oddać jednocześnie w ten sposób hołd "Bitwie...".

Ostatecznie uznałem, że najlepiej nadawał się będzie do tego tom 4 serii, pt "Wrota Wolności".

Niemców zastąpi tu więc tradycyjny wróg Korsarza, czyli Szwedzi.

Samoloty zastąpią ich okręty i sama armia, a podbitym krajem będzie naturalnie nie Francja tylko Dania, zajęta zresztą przez naszych sąsiadów zza morza w o wiele bardziej spektakularny sposób.

Ale przecież to wcale nie koniec analogii!

Nie trzeba więc dodawać, że nastroje szwedzkich oficerów po tym sukcesie były porównywalne do wysokiego morale Niemców z openingu "Bitwy o Anglię".


Ale i tak samo jak w przypadku znanych nam losów powietrznej wojny o wyspy brytyjskie, również i kampania duńska miała ostatecznie przebieg niezadowalający dla niedoszłego zwycięzcy.

I podobnie jak doniosłą rolę w obronie Anglii mieli piloci z sojuszniczych państw, w tym także z Polski, tak i w kampanii duńskiej wyróżnili się alianci Danii - tj. wojska interwencyjne Austrii, Prus, Holandii i oczywiście Polski.

Echa tej operacji wojennej znalazły się przecież nawet w najważniejszej polskiej pieśni, czyli Hymnie.

Samą zaś scenę, która została zainsporowana przez wspomniany film i samą tak niezwykłą kampanię w Danii, ujrzycie na kartach 4 tomu korsarzowej serii :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz